Od bardzo dawna, gdzieś w głębi duszy, marzyłam o odwiedzeniu Irlandii w okolicach 17 marca, gdy mieszkańcy hucznie obchodzą święto swojego patrona, Św. Patryka. W tym roku się udało! Zapraszam Was do zapoznania się z fotorelacją z parady w mieście Galway, na zachodnim wybrzeżu Zielonej Wyspy.
Przyleciałam kilka dni wcześniej do znajomych i postanowiłam zostać aż do tego wydarzenia. Spędzaliśmy razem leniwy czas, zupełnie bez pośpiechu. Pozwiedzaliśmy trochę zachód wyspy, okoliczne plaże i pojechaliśmy na Achill Island. O wszystkim opowiem w swoim czasie. Dzisiaj skupię się wyłącznie na wtorkowej paradzie z okazji St. Patrick's Day. Parady odbywają się w każdym większym mieście i w wielu małych miasteczkach. My braliśmy udział w tej w Galway.
Odbywała się ona już po raz 112 i zgromadziła tłumy mieszkańców miasta. Kto się dobrze wsłuchiwał, mógł usłyszeć mnóstwo języków z różnych krańców świata, ale królował polski ;)
Przechadzając się wśród gapiów miałam chwilami wrażenie, że jestem w Polsce, bo niemal na każdym kroku słyszałam naszych rodaków. Nie ma się co dziwić, bo jesteśmy podobno najliczniejszą z mniejszości narodowych na wyspie. W paradzie szli przedstawiciele polskich sklepów Foodland oraz Polish Community Group i prezentowali się naprawdę bardzo fajnie.
W mieście ustawiono barierki, przy których zainteresowane osoby zaczęły zajmować miejsca już na kilka godzin przed paradą. Zaczęła się ona w okolicach Dominick Street a kończyła zaraz za głównym placem Eyre Square. My staliśmy blisko mety, więc musieliśmy nieco dłużej poczekać.
Mieliśmy szczęście, bo było ciepło i świeciło piękne słońce. Udało nam się znaleźć w miarę dobre miejsce, pozwalające zrobić niezłe zdjęcia. Po paradzie Dagmara zmartwiła mnie mówiąc, że nic nie widziała, dlatego zaczynam od relacji - mam nadzieję Kochana, ze chociaż trochę Ci to wynagrodzę.
Na samej paradzie działo się dużo. Był prawdziwy mix kulturowy i artystyczny, muzycy, aktorzy, uczniowie wielu szkół, harcerze, lokalne organizacje. Razem 75 grup i to bardzo różnorodnych.
Atmosfera pozytywna i kulturalna, dużo śmiechu i dobrego samopoczucia wśród uczestników. Bez agresji, niemiłych wydarzeń. Cytując portal kierunekorlandia.eu "Dzień ku czci św.Patryka łączy narody!". Najbardziej byłam zaskoczona faktem, jak mało śmieci leżało na chodnikach...
Najbardziej podekscytowane były dzieci. Wiele z nich grało na różnych instrumentach, widać było, że mocno to przeżywają. W dzieciach jest tyle radości i beztroski, że aż się buzia cieszy.
Były tańce, śpiewy, kolorowe stroje. Jedni postarali się bardziej, inni mniej, jak to zwykle bywa.
Niektóre grupy robiły dobre wrażenie, miały pomysł na siebie, inne nieco znikały niezauważone.
Wśród przedstawicieli społeczności "przyjezdnych" najlepiej wg mnie wypadli Polacy, może też ze względu na to, że grupa była liczna, a sporo osób wystąpiło w tradycyjnych strojach. Brawo!
Dla mnie, tak zupełnie prywatnie, parada ta była idealnym zwieńczeniem kilku wspaniałych dni.
Wśród obserwatorów małych i dużych panowała moda na dodatki w kolorach irlandzkiej flagi.
Do kupienia niemalże w każdym sklepie, na długo przed 17 marca. Już kilka dni wcześniej udało kupiłam za 5 EUR zieloną kurtkę przeciwdeszczową w koniczyny, którą się już chwaliłam na FB.
Za 1.5 EUR nabyłam drogą kupna również widoczne poniżej koniczynki ozdobne na opasce ;)
Po paradzie uczestnicy rozeszli się w różnych kierunkach - jedni do pubów na Guinnessa, inni nad rzekę, część osób została na placu. My jeszcze trochę pospacerowaliśmy obserwując otoczenie, a później wróciliśmy do domu, zabraliśmy psa i pojechaliśmy za miasto. Było wspaniale. Już tęsknię.
Ale zielono i piękna pogoda :)
OdpowiedzUsuńFajny wpis :)
JK
Ale Ci zazdroszczę! Chciałabym to zobaczyć na żywo musi być wspaniale!
OdpowiedzUsuńTo musiała być fantastyczna przygoda! :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Barwnie, kolorowo, a właściwie zielono :) Fajnie, że mogłaś uczestniczyć w tym wydarzeniu. Gustowne, koniczynowe różki założyłaś :) Po przeczytaniu i obejrzeniu zdjęć odnoszę pozytywne wrażenie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAtmosfera musiała być niesamowita :)
OdpowiedzUsuńPięknie, ta wszechobecna zieleń jest niesamowicie optymistyczna, no ale w końcu to kolor nadziei :)
OdpowiedzUsuńKojące dla oczu i zmysłów:)
UsuńWspaniała relacja i przepiękne zdjęcia, gratuluję!
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia! Jak znam Dagmare to poznałas również irlandzka kuchnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Piotrze! Dagmara serwowała same pyszne rzeczy, chociaż chyba nie do końca irlandzkie :) Bardziej uniwersalne, ale wszystko fantastyczne!
UsuńŚwietne zdjęcia, idealnie oddają klimat, nie byłem tam a czuję się jakbym był :)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że było wesoło:)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywnie!
Usuńtak, atmosfera na paradzie jest wspaniała. Całkiem inaczej odbiera się ją będąc widzem, a całkiem inaczej idąc w pochodzie. rok temu szłam w reprezentacji Polskiej szkoły i przeżycie było wspaniałe! Choć tę pierwszą moją też wspominam dobrze, ponieważ było to 4 dni po moim przyjeździe tu na stałe.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia znowu Agnieszko!
Dziękuję za spotkanie! Do zobaczenia!
UsuńFajna sprawa. Irlandia to jeden z tych raczej zimnych krajów, który akurat chciałabym zobaczyć.
OdpowiedzUsuńNo proszę i ze śmieciami po takiej imprezie można sobie poradzić jak się chce, a nie jak u nas często rady dać nie mogą po zwykłym targu...
Aż tak zimno to tak nie jest ;)
UsuńPiękne zdjęcia, dobry artykuł i wspaniała podróż. Nic dodać, nic ująć. Idealna pora, żeby odwiedzić Irlandię :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobry termin i brak tłumów turystów:)
UsuńTo moze za rok na parade do Dublina :) :) koniczynki juz masz :)
OdpowiedzUsuńKoniczynki zostały w Irlandii ;)
UsuńZielono, słonecznie i pozytywnie bardzo! Myślę ,że po takim artykule wiele osób zacznie planować przyszłoroczny wypad!
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńWspaniała atmosfera na zdjęciach. Od razu widać, ze to pozytywne i wesołe Święto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńByło bardzo miło!
UsuńAaaaaaaaaaaaaale super! O matko, co by było, gdybyśmy tam tylko trafili całą folkową ekipą! :D
OdpowiedzUsuńZe specjalistą ds. Irlandii Wojciechem B.? ;)
UsuńAle fajnie! Cieszę się, że masz jedno marzenie do spełnienia mniej :). Regionalne fiesty i tradycyjne świętowanie zawsze są niezapomnianym punktem podróży. Do twarzy Ci w koniczynkach :)
OdpowiedzUsuńWidać po zdjęciach ta cudowną atmosferę, radość....W rzeczywistości musiało być jeszcze bardziej fantastycznie. Zazdroszczę pozytywnie! ;)
OdpowiedzUsuńPanującą radosną atmosferę aż da się poczuć ze zdjęć. Trochę przypomina nam to karnawał w Niemczech☺ Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńZielono mi:) Takie imprezy wywołują uśmiech i to wg mnie już wystarczający powód, aby je organizować.
OdpowiedzUsuńMoje 3 miasta to Paryż, Barcelona i Praga:) Zjeździłam już Europę i teraz marzą mi się Hawaje - tylko dlatego wzięłam udział w loterii varty, gdzie można wygrać egzotyczną wycieczkę :P Póki co na święta lecę do Rzymu :)
OdpowiedzUsuń