Miałam nadzieję pisać z Malty częściej i w miarę na bieżąco, ale nie mam czasu, zupełnie. Każdy dzień zaczynam wcześnie rano, w szkole spędzam dobrych kilka godzin, a potem jest zawsze coś do zrobienia. Czasem zajęcia pozalekcyjne, wyjście ze studentami albo wycieczka.
W zeszłym tygodniu wybrałam się do Mdiny, bo znajomy chciał kupić jakiś ładny prezent z lokalnego szkła. Mdina Glass to bardzo popularna, piękna a przy tym praktyczna pamiątka z wyspy.
Pojechaliśmy zaraz po zajęciach, w środku tygodnia. Popołudniowe lekcje kończą się o 15, więc na miejscu byliśmy ok. 16.30. W lutym o tej porze na Malcie wciąż jest jeszcze widno, a że jest to niski sezon, to turystów naprawdę niewielu. Większość, jak sądzę, przyjeżdża rano i koło południa.
Mdina położona jest na wzniesieniu, w centralnej części wyspy, która jest zielona i ciekawa. Z turystycznych St. Julians i Sliemy jedzie się tu około 50 minut, bezpośrednim autobusem 202.
Lubię te wąskie uliczki, ciepłe kolory i mnóstwo detali, które zawsze robią na mnie wrażenie.
Byliśmy nieco zaskoczeni, gdy okazało się, że sklepy z pamiątkami są czynne tylko do 17, więc czasu na zakupy nie było dużo. Na szczęście koledze udało się znaleźć to, czego szukał.
Trochę pospacerowaliśmy pustymi ulicami i zajrzeliśmy we wszystkie możliwe zakamarki.
Spotkaliśmy zdecydowanie więcej kotów niż ludzi, co poza "godzinami szczytu" zdarza się tu często.
To było bardzo udane popołudnie, równo tydzień temu. Moje pierwsze dni na Malcie, gdy czułam się
taka szczęśliwa. Spełnione marzenia, chwila oddechu i znajomi, których poznałam w styczniu w prawie pełnym składzie. W weekend musiałam się pożegnać z kilkoma osobami i wciąż jest trochę smutno. Na bardzo długo zapamiętam te wspólnie spędzone chwile, chociaż żałuję, że już raczej nigdy nie wrócą.